Strona 1 z 1

Śmieszna kwota odszkodowania

PostNapisane: N cze 28, 2009 6:17 pm
przez szymon
Mój brat (19 lat) miał w styczniu wypadek, w którym został potrącony na przejściu dla pieszych przez kierowcę,
któremu sąd wcześniej odebrał prawo jazdy za jazdę po pijanemu.

Z wypadku wyszedł ze złamaną miednicą, uszkodzoną rzepką kolanową, złamanymi dwoma żebrami. Do tej chwili leczy się, przechodzi rehabilitację, wiele się wycierpiał i ledwie chodzi, ma widoczne blizny. Cały czas ma zawroty głowy, zamknął się w sobie, mówi, że już nigdy nie będzie grał w koszykówkę, przez blizny nie rozbierze się na plaży.

Zakład ubezpieczeń zaproponował w rozmowie telefonicznej pokrycie udokumentowanych kosztów leczenia i wypłatę zadośćuczynienia w kwocie 5.000 zlotych.

Jeżeli nie przyjmiemy ich oferty, pani z towarzystwa powiedziała, że możemy się pójść z nimi sądzić ale proces będzie nas drogo kosztował. Nie zbieraliśmy żadnych rachunków za leki, kto o tym myślał?

A 5 tysięcy złotych to śmieszne pieniądze za cierpienie brata. Przecież on ma dopiero 19 lat. A co, jeżeli okaże się, że skutkiem wypadku będą jakieś choroby po latach? Czy widzicie Państwo jakąś drogę dla nas. Macie doświadczenie w takcih sprawach, na jakie pieniądze możemy liczyć? Czy konieczne będzie sądzenie się z nimi?

Re: Śmieszna kwota odszkodowania

PostNapisane: Wt cze 30, 2009 9:38 pm
przez ekspert_dolnoslaskie
Zaproponowana kwata 5000,- zł. jest bardzo niska. W zamian towarzystwo podsunie do podpisania ugodę ze zrzeczeniem się wszelkich roszczeń. Już sama kwota zadośćuczynienia będzie wielokrotnie wyższa. Do tego mogą dojść: zwrot kosztów, leczenia, dojazdów, renty z tytułu zwiększonych potrzeb i ew. wyrównawcza w przyszłości. Ugoda z towarzytwem wchodzi w rachubę gdy wynegocjuje się odpwoiednie warunki. Przyjmowanie pierwszej oferty jest z reguły dużym błędem. Towarzystwo liczy właśnie na niedoświadczenie osób pokrzywdzonych i stara się zamknąć postępowanie jak najszybciej i wypłatą jak najniższej kwoty. Ewentualny proces może być straszny przede wszystkim dla samego ubezpieczyciela - ten argument bazuje również na braku doświadczenia i specjalistycznej wiedzy osób poszkodowanych.